Leżę wygodnie na własnym
łóżku. Jest godzina popołudniowa, a moje okno wychodzi na wschód,
więc w pokoju panuje półmrok. Nie przeszkadza mi to. Latarenka na
parapecie ociepla pomieszczenie. Cynamon i jabłko – mój ulubiony
zapach świeczki roznosi się po pokoju. Obok stoją fioletowe
tulipany. Już niemalże czuję wiosnę. Weszła do mojego kącika,
teraz tylko czekać, aż jej zasięg zacznie się powiększać.
W jednej ręce trzymam książkę.
„Katedra Marii Panny w Paryżu” Victora Hugo. Ale o tym w innym
poście.
Druga ręka głaszczę miękkie futro.
Delikatnie drapię ją za uchem. Ona leży obok mnie, spokojna, ufna.
Pozwala oddawać się tym pieszczotom. Jak mogłabym jej nie kochać?
Jest prawie jak moje dziecko. Jak najwierniejsza przyjaciółka.
Nazywa się Pusia i jest psem. Towarzyszy mi od 2006 roku, kiedy
postanowiłam się nią zaopiekować. Była wtedy półrocznym
psiakiem. Nie miała łatwego życia. Wyrzucono ją z samochodu na
środku drogi, gdzieś przy lesie. Pozostawiono ją samą sobie. Nikt
z jej poprzednich właścicieli nie przejmował się czy sobie
poradzi. To nic, że była jeszcze szczeniakiem. Zapewne załatwiała
swoje potrzeby tam, gdzie nie miała – bo nikt jej nie nauczył, że
nie wolno. Obgryzała meble – bo po co brać pod uwagę, że będą
jej wypadać mleczaki i na pewno swędzą ją dziąsła. A może była
po prostu prezentem dla dzieci, który się znudził?
Jak już powiedziałam, Pusia nie
miała lekkiego życia. Kiedy ją znalazłam była pokaleczona. W
strupach. Prawdopodobnie była bita.
Kiedy jakikolwiek mężczyzna brał do
ręki smycz, żeby ją wyprowadzić na spacer, kuliła się u jego
stóp, jakby w oczekiwaniu na zadane razy.
Samochód przyprawiał
ją o dreszcz. Widząc, że kierujemy się w jego stronę zaczynała
się czołgać po ziemi jak prawdziwy zawodowy żołnierz na wojnie.
Co mógł sobie myśleć pies? Że jeśli wsiądziemy do auta to
okażę się kolejną osobą, która postanowi się jej pozbyć?
Samochody budziły wspomnienie. Wspomnienie o porzuceniu.
Wystarczyło dać jej trochę ciepła,
własny kącik i obdarzyć miłością, której tak bardzo
potrzebowała. Teraz jest zupełnie innym psem. Chętnie przychodzi
się przytulać, kiedy widzi smycz to aż skacze z radości, a jazda
samochodem to sama przyjemność, bo można wystawić łepek za szybę
i poczuć jak wiatr osusza jęzor i targa futro.
Najbardziej lubi
biegać po polu i ryć dziury, a później przyjść do domu i ułożyć
się obok mnie, wiedząc, że jest bezpieczna i kochana.
Problem
porzucania zwierząt to temat powszechny. W szczególności dotyczy psów, ale nie można
zapomnieć o kotach. Część z nich trafia do schronisk, ale
pozostałe żyją na ulicy, licząc na resztki jedzenia z osiedlowej
knajpy. Według Biura Ochrony Zwierząt w 2014 roku w schroniskach
było, aż 86 tysięcy psów. Dla porównania w 2006 roku ilość
wyłapanych psów wynosiła 75 tysięcy. Tutaj możecie znaleźć
statystyki: http://www.boz.org.pl/raport/2014/02.htm
Znęcanie
się nad zwierzętami to kolejna kwestia, która boli mnie jeszcze
bardziej. Ostatnio widziałam reportaż (niestety nie pamiętam jak
się nazywał), w którym odebrano psy mężczyźnie, który je
katował. Trzymał kilkanaście psów, wszystkie przywiązane na
grubych łańcuchach do budy. Obroże tak pokaleczyły im szyje, że
wrosły w skórę. Przerażający obraz. Widząc takie rzeczy nie mam
wątpliwości, że największym potworem na tym świecie jest
człowiek.
Dlatego apeluję do wszystkich:
błagam, starannie przemyślcie sprawę przed decyzją o
przygarnięciu psa! To nie jest zabawka, którą można się bawić i
wyrzucić, gdy się znudzi. To żyjąca istota, czująca tak samo jak
my.
Nie kupujcie psów, adoptujcie je. W
schroniskach czeka wiele zwierząt, które potrzebują opieki. Jeśli
zależy wam na psach rasowych to takie również można znaleźć w
schroniskach. Wystarczy zadzwonić i popytać. Czy rodowód naprawdę
ma większe znaczenie niż życie? To tylko papierek. Papierek nie
pokocha Cię bardziej niż wdzięczne zwierzę.
Zwierzę toNIE ZABAWKANie kupuj i nie adoptujZWIERZĄTjakoPREZENTUlub pod wpływemIMPULSU
źródło: http://wyrzucone.pl/start/
0 komentarze:
Prześlij komentarz