wtorek, 23 lutego 2016

O psim życiu

 Leżę wygodnie na własnym łóżku. Jest godzina popołudniowa, a moje okno wychodzi na wschód, więc w pokoju panuje półmrok. Nie przeszkadza mi to. Latarenka na parapecie ociepla pomieszczenie. Cynamon i jabłko – mój ulubiony zapach świeczki roznosi się po pokoju. Obok stoją fioletowe tulipany. Już niemalże czuję wiosnę. Weszła do mojego kącika, teraz tylko czekać, aż jej zasięg zacznie się powiększać.
W jednej ręce trzymam książkę. „Katedra Marii Panny w Paryżu” Victora Hugo. Ale o tym w innym poście.
Druga ręka głaszczę miękkie futro. Delikatnie drapię ją za uchem. Ona leży obok mnie, spokojna, ufna. Pozwala oddawać się tym pieszczotom. Jak mogłabym jej nie kochać? Jest prawie jak moje dziecko. Jak najwierniejsza przyjaciółka. Nazywa się Pusia i jest psem. Towarzyszy mi od 2006 roku, kiedy postanowiłam się nią zaopiekować. Była wtedy półrocznym psiakiem. Nie miała łatwego życia. Wyrzucono ją z samochodu na środku drogi, gdzieś przy lesie. Pozostawiono ją samą sobie. Nikt z jej poprzednich właścicieli nie przejmował się czy sobie poradzi. To nic, że była jeszcze szczeniakiem. Zapewne załatwiała swoje potrzeby tam, gdzie nie miała – bo nikt jej nie nauczył, że nie wolno. Obgryzała meble – bo po co brać pod uwagę, że będą jej wypadać mleczaki i na pewno swędzą ją dziąsła. A może była po prostu prezentem dla dzieci, który się znudził?
Jak już powiedziałam, Pusia nie miała lekkiego życia. Kiedy ją znalazłam była pokaleczona. W strupach. Prawdopodobnie była bita.
Kiedy jakikolwiek mężczyzna brał do ręki smycz, żeby ją wyprowadzić na spacer, kuliła się u jego stóp, jakby w oczekiwaniu na zadane razy. 
Samochód przyprawiał ją o dreszcz. Widząc, że kierujemy się w jego stronę zaczynała się czołgać po ziemi jak prawdziwy zawodowy żołnierz na wojnie. Co mógł sobie myśleć pies? Że jeśli wsiądziemy do auta to okażę się kolejną osobą, która postanowi się jej pozbyć? Samochody budziły wspomnienie. Wspomnienie o porzuceniu.

Wystarczyło dać jej trochę ciepła, własny kącik i obdarzyć miłością, której tak bardzo potrzebowała. Teraz jest zupełnie innym psem. Chętnie przychodzi się przytulać, kiedy widzi smycz to aż skacze z radości, a jazda samochodem to sama przyjemność, bo można wystawić łepek za szybę i poczuć jak wiatr osusza jęzor i targa futro.
Najbardziej lubi biegać po polu i ryć dziury, a później przyjść do domu i ułożyć się obok mnie, wiedząc, że jest bezpieczna i kochana.





Problem porzucania zwierząt to temat powszechny. W szczególności dotyczy psów, ale nie można zapomnieć o kotach. Część z nich trafia do schronisk, ale pozostałe żyją na ulicy, licząc na resztki jedzenia z osiedlowej knajpy. Według Biura Ochrony Zwierząt w 2014 roku w schroniskach było, aż 86 tysięcy psów. Dla porównania w 2006 roku ilość wyłapanych psów wynosiła 75 tysięcy. Tutaj możecie znaleźć statystyki: http://www.boz.org.pl/raport/2014/02.htm
Znęcanie się nad zwierzętami to kolejna kwestia, która boli mnie jeszcze bardziej. Ostatnio widziałam reportaż (niestety nie pamiętam jak się nazywał), w którym odebrano psy mężczyźnie, który je katował. Trzymał kilkanaście psów, wszystkie przywiązane na grubych łańcuchach do budy. Obroże tak pokaleczyły im szyje, że wrosły w skórę. Przerażający obraz. Widząc takie rzeczy nie mam wątpliwości, że największym potworem na tym świecie jest człowiek.

Dlatego apeluję do wszystkich: błagam, starannie przemyślcie sprawę przed decyzją o przygarnięciu psa! To nie jest zabawka, którą można się bawić i wyrzucić, gdy się znudzi. To żyjąca istota, czująca tak samo jak my.

Nie kupujcie psów, adoptujcie je. W schroniskach czeka wiele zwierząt, które potrzebują opieki. Jeśli zależy wam na psach rasowych to takie również można znaleźć w schroniskach. Wystarczy zadzwonić i popytać. Czy rodowód naprawdę ma większe znaczenie niż życie? To tylko papierek. Papierek nie pokocha Cię bardziej niż wdzięczne zwierzę.
Zwierzę to
NIE ZABAWKA
Nie kupuj i nie adoptuj 
ZWIERZĄT
jako
PREZENTU
lub pod wpływem
IMPULSU


0 komentarze:

Prześlij komentarz

Popularne

Obsługiwane przez usługę Blogger.